Mój krem 2012 roku: Embryolisse Lait-Creme Concentre

by My strawberry fields

Jeżeli
śledzicie mojego bloga od prawie roku to możecie jeszcze pamiętać moje zakupy z Francji, kiedy pokazywałam Wam zapasy kremu Embryolisse, które wtedy zakupiłam.
Zapasy to dobre słowo, bo przygarnęłam wtedy aż 4 opakowania po 75ml, czyli
odpowiednią ilość kremu na ponad rok użytkowania.

Może
powiem Wam skąd wzięła się we mnie tak wielka fascynacja kremem Embryolisse, że
bez wcześniejszego przetestowania zdecydowałam się na zakup aż 4 opakowań. Jeżeli
oglądacie filmiki na youtubie i do tego w wersji angielskojęzycznej to na 99%
chociaż raz oglądałyście filmiki Pixiwoo, Lisy Eldridge lub Gossmakeupartist.
Cała czwórka to profesjonalni makijażyści, którzy w wielu swoich filmach zachwalali
krem Lait-Creme Concentre francuskiej marki Embryolisse. U mnie takie osoby
mają duży autorytet i nie mogłam się powstrzymać przed wypróbowaniem tych
kosmetyków.


Od
producenta: Idealny produkt pielęgnacyjny –dobrze strzeżony sekret urody od
wielu dekad uwielbiany przez dermatologów: połączenie składników pochodzenia
naturalnego o udowodnionych właściwościach pielęgnujących oraz bogaty w
niezbędne kwasy tłuszczowe i witaminy. Dostarcza skórze wszystkie niezbędne
składniki odżywcze oraz wodę niezbędną dla jej równowagi, odnawia barierę
hydro-lipidową naskórka, która ochrania skórę przed negatywnymi czynnikami
zewnętrznymi oraz przyspiesza proces odnowy komórkowej. Nawilżona, odżywiona i
zregenerowana skóra odzyskuje elastyczność i staje się jędrna, gładka i
niezwykle miękka. Wszystkie oznaki wysuszenia i dyskomfortu znikają, a kremowa
konsystencja pozostawia satynowe wykończenie nawet na suchej skórze.

Skład: Aqua,
Paraffinum Liquidum, Stearic Acid, Glyceryl Stearate, Triethanolamine, Cera
Alba, Cetyl Palmitate, Butyrospermum Parkii, Steareth-10, Polyacrylamide C13-14
Isoparaffin, Laureth-7, Propylene Glycol, Hydrolyzed Soy Protein, Aloe
Barbadensis, 1,2-Hexanediol, Caprylyl Glycol, Tropolone, Parfum


Jak
wiecie już dobrze z tytułu, krem pokochałam. Mimo nie do końca naturalnego składu  na mojej skórze sprawdził
się fantastycznie. Zanim zaczęłam stosować Lait-Creme Concentre moja skóra
bardzo często miewała gorsze dni. Z jednej strony pojawiały się u mnie w dużej
ilości wypryski, z drugiej miałam przesuszone placki. Ten krem jakimś cudem
pomógł na obydwa problemy. Od czasu gdy go stosuje nie miałam ani razu problemu
z przesuszeniem skóry. Nawet w okresie zimowym, gdy na dworze panuje arktyczne
zimno, a w domu kaloryfer wyciąga z naszej skóry resztki nawilżenia moja skóra
jest w świetnej kondycji. Oczywiście z wypryskami sobie w 100% nie poradził,
ale od tego mam mój ukochany Effaclar Duo. Muszę tutaj jeszcze wspomnieć o tym,
że moja skóra jest bardzo wrażliwa i dziesiątki kremów po kilku aplikacjach
powodowały u mnie straszny wysyp, ten mimo parafiny nie zrobił mi najmniejszej
krzywdy. Krem stosuję w lecie tylko na noc (niestety w tym okresie moja skóra
mocno się przetłuszcza i ma problemy z wchłonięciem jakiegokolwiek kremu), a w
zimie zarówno na dzień jak i na noc.


Krem ma bardzo
delikatną, śmietanową konsystencję, jest w kolorze białym i ma bardzo delikatny,
przyjemny zapach. Występuje w dwóch pojemnościach 30ml i 75ml i jest zapakowany
w metalową, babciną tubkę. Przy pierwszym użyciu bałam się, że tubka może być
trudna w użyciu, ale zużyłam już dwa opakowania i nigdy mi nie pękła oraz nie
miałam problemów z wydobyciem produktów do końca. Nowa tubka ma zaklejony dziubek,
więc mamy 100% pewność, że krem nie był przez nikogo testowany i nie dostało
się do niego powietrze.


Poza
standardowym zastosowaniu kremu na twarz producent poleca używanie go do
usuwania makijażu, jako maskę regenerującą, krem po goleniu, a nawet krem dla
dzieci. Dla wielbicielek zwierząt do których się zaliczam mam dobrą wiadomość,
bo krem nie jest na nich testowany 🙂
Krem możemy kupić na stronie producenta, w sklepie internetowym Hearts and Dots lub w sklepie stacjonarnym w Warszawie na ul. Bełdan 4. Za krem o
pojemności 75ml zapłacimy 75zł, a za tubeczkę 30ml – 42zł.


Moim
zdaniem krem jest wart wypróbowania, bo na mojej bardzo problematycznej skórze,
którą wysypuje co drugi kosmetyk sprawdził się genialnie. Idealnie nawilża,
uspakaja cerę trądzikową i świetnie spisuje się pod podkładem. Potrzeby mojej
skóry zostały zaspokojone w 100% 🙂

You may also like

17 komentarzy

Agi 16 stycznia, 2013 - 9:43 pm

a niby Parrafinum liquidum 🙂

Reply
My strawberry fields 16 stycznia, 2013 - 9:47 pm

Nie taki diabeł straszny jak go malują 🙂

Reply
*Natalia* 17 stycznia, 2013 - 1:09 pm

No bo z parafiną jest tak, że teoretycznie powinna zapchać, ale nie musi. Kazdy ma inną cerę i inne potrzeby. Ja od parafiny z krzykiem nie uciekam, nie mdleję na jej widok – na twarzy może mnie zapchać, zaś na skórze ciała nic mi nie robi, nie przeszkadza mi. Grunt to jest to, że krem sie sprawdza u Ciebie.

Uwielbiam takie apteczne opakowanie <3 😀

Reply
Marie 16 stycznia, 2013 - 9:44 pm

Ciesze sie ze Ci sluzy, ja po wielu probach wiem juz ze nalozenie na twarz kosmetyku z parafina konczy sie potwornie. widze ze niektorzy maja to szczescie i stosowanie kremu z tym składnikiem to dla nich przyjemnosc.

Reply
My strawberry fields 16 stycznia, 2013 - 9:49 pm

Niestety nie znam się zbyt dobrze na składnikach, ale może parafina parafinie nie równa :). Z kremem się bardzo polubiłam, więc jeżeli kiedyś nabierzesz ochoty na testy to serdecznie go polecam 🙂

Reply
Marie 16 stycznia, 2013 - 9:53 pm

niestety ale paraffinum liquidum to zawsze wlasnie to czego moja skora nie znosi :(. Odkad ponad rok temu odstawilam produkty do twarzy majace ja w skladzie, zobaczylam gigantyczna poprawe stanu mojej twarzy. kazdy powrot do niej konczyl sie niefajnie

Reply
My strawberry fields 16 stycznia, 2013 - 10:01 pm

No to faktycznie nie ma co ryzykować. Też się lekko obawiałam parafiny, ale na szczęście moja bardzo wrażliwa skóra świetnie się dogaduje z Lait-Concentre.

Reply
Ivette. 16 stycznia, 2013 - 9:48 pm

ja już nigdy więcej nie zaryzykuję użyciem kremu z parafiną 😉

Reply
Marti 16 stycznia, 2013 - 10:15 pm

chyba zbyt mało uważnie oglądam Gossa i Pixiwoo, bo jakoś ten krem nie utkwił mi w pamięci 😉 ale super, że zakup się udał 🙂

Reply
JuicyBeige 16 stycznia, 2013 - 11:01 pm

Zupełnie tej firmy nie znam,ale jeśli Ci służy,to najważniejsze:)

Reply
Karo 17 stycznia, 2013 - 4:27 am

Składem nie ma co się przejmować, ważne, że Ci służy! :))

Reply
Spinka 17 stycznia, 2013 - 5:21 am

Ciekawy krem. Dobrze, że Ci służy!

Reply
Obsession 17 stycznia, 2013 - 6:52 am

w składzie nic co by mogło zwiastować taki hit 😉
cena znośna więc sama chętnie bym wypróbowała 🙂

Reply
Szuszu 17 stycznia, 2013 - 9:03 am

nie próbowałam takich kremików , ale kusisz:P

Reply
ByMarta 17 stycznia, 2013 - 1:23 pm

Tej firmy nie kojarzę, jak wykończę Avene Cold Cream to chyba się skuszę 🙂

Reply
Tęczowa Banieczka 17 stycznia, 2013 - 6:50 pm

Ja jeszcze na taki kremowy ideał nie trafiłam, wciąż szukam. Chętnie spróbowałabym tego kremu. Kusisz, oj kusisz 🙂

Reply
Catherine The Owner - Blog o przedsiębiorczym stylu życia 18 stycznia, 2013 - 11:27 am

Faktycznie skład trochę przeraża, ale już któryś raz widzę kosmetyk, który mimo tego bardzo pomaga. Więc przemyślę go 😉

Reply

Leave a Comment