Lato to
okres kiedy przerzucamy się na lekkie, szybko wchłaniające się konsystencje,
które zapewnią nam odpowiednią dawkę pielęgnacji bez oblepiania skóry.
Znalezienie jednak kosmetyku, który mimo nieobciążającej formuły zapewni suchej
cerze wystarczające nawilżenie nie jest łatwym zadaniem. Po wielu
poszukiwaniach odkryłam krem, który nawilża, pobudza oraz rozświetla cerę, a co
najważniejsze wchłania się w ciągu kilku chwil. Zapraszam na recenzję mojego letniego
ulubieńca, czyli Origins GinZing Energy-boosting Moisturizer.
Origins GinZing Energy-boosting Moisturizer to
jeden z bestsellerów marki. Jest on częścią serii GinZing,
która dzięki zawartości wyciągu z ziaren kawy oraz żeń-szenia ma za zadanie
budzić do życia i odświeżać zmęczoną i szarą skórę oraz nadawać jej promiennego
wyglądu. W ramach serii dostępny jest również krem pod oczy GinZing Refreshing
Eye Cream to Brighten and Depuff, którego recenzję znajdziecie tutaj,
oczyszczający żel z drobinkami GinZing Refreshing Scrub Cleanser oraz
odświeżającą maseczkę GinZing Refreshing Face Mask. Charakterystyczny dla serii
jest pomarańczowy kolor opakowań, który koresponduje z niesamowicie świeżym,
pomarańczowym zapachem kremu, który jest wręcz uzależniający. W składach kremów
Origins nie znajdziemy m.in: parabenów, ftalanów, olei mineralnych oraz
syntentycznych zapachów.
GinZing
Energy-boosting Moisturizer ma konsystencję kremowo-żelową, która zapewnia mu
bezproblemową aplikację i wręcz błyskawiczne wchłanianie. Dzięki swojej
lekkości nie obciąża skóry oraz nie pozostawia nieprzyjemnej klejącej warstwy,
wiec już po kilku minutach od nałożenia możemy przystąpić do wykonania
makijażu. Krem polecany jest dla wszystkich rodzajów skóry, ale moim zdaniem
nie jest to do końca prawda. W przypadku cer suchych będzie odpowiedni tylko w
okresie wiosenno-letnim i dla odpowiedniego nawilżenia i odżywienia warto się
wspomóc dodatkowym serum lub bardziej treściwym kremem na noc. Cery normalne,
mieszane i tłuste będą mogły go stosować solo, dwa razy dziennie bez uczucia
ściągnięcia lub suchości. Jego właściwości nawilżające są dobre, ale nie
fenomenalne. Uwagę trzeba jednak zwrócić na jego podstawowe zadanie, czyli
pobudzanie skóry i nadawanie jej promiennego wyglądu z czym faktycznie radzi
sobie bardzo dobrze. Świetnie niweluje objawy nieprzespanej nocy. Nasza szara,
matowa, zmęczona cera po użyciu kremu przechodzi prawdziwą transformację, jest
rozświetlona i zrewitalizowana. Dodatkowo krem sprawia, że jest aksamitna w
dotyku i sprężysta. Jest idealną bazą
pod makijaż.
Krem
Origins GinZing Energy-boosting Moisturizer to jeden z moich letnich
ulubieńców. Świetnie pobudza skórę, nadaje jej pięknego efektu rozświetlenia,
nawilża i błyskawicznie się wchłania. Jestem wręcz zakochana w jego lekkiej pół
żelowej konsystencji oraz świeżym zapachu pomarańczy. Serdecznie zachęcam Was
do wypróbowania go w czasie nadchodzących letnich miesięcy!
Uwielbiam na lato takie lekkie kremy.
OdpowiedzUsuńTeż jestem ich ogromną fanką, chociaż czasem ciężko jest znaleźć taki, który zaoferuje suchej skórze odpowiednią dawkę nawilżenia.
UsuńLubię kremy o takiej konsystencji na lato :)
OdpowiedzUsuńLubię tego typu konsystencje :). Samo działanie też mnie przekonuje :)
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam do wypróbowania :)
Usuńkremik bardzo fajny :)
OdpowiedzUsuńAle kusisz tym kremem! :)
OdpowiedzUsuńMi tam wielkich właściwosci nawilżajacych niepotrzeba więć pewnie by mi tyle odpowiadało ;)
OdpowiedzUsuńmam go na wishliscie
OdpowiedzUsuńjeszcze nigdy nie używałam kosmetyków tej marki ;)
OdpowiedzUsuńZachęcam do wypróbowania, mają w swojej ofercie wiele perełek :)
UsuńNie znam tego kremu. Podoba mi się szybko wchłaniająca formuła :)
OdpowiedzUsuńi mnie przekonałaś do jego kupna:D
OdpowiedzUsuńJa się niestety z kosmetykami Origins nie polubiłam, strasznie mnie zapchały i podrażniły :( Nawet ten krem, który wydaje się być mega lekki u mnie się nie sprawdził.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że na Twojej cerze się nie sprawdziły. Miałam już kilka kosmetyków tej marki i żaden z nich mnie nie rozczarował. Każda skóra niestety lubi co innego.
Usuńsuper, że się u Ciebie sprawdza :)
OdpowiedzUsuńaż żałuję, że nie kupiłam go na aktualny, letni sezon. W mojej kosmetyczce teraz króluje coś innego, ale z pewnością będę pamiętać o tym produkcie :)
OdpowiedzUsuńJeżeli nie masz suchej cery to możliwe, że krem sprawdzi się u Ciebie również na jesieni. Ja go w szczególności polecam na teraz, świetna formuła, ładnie pobudza cerę i genialnie pachnie :)
Usuńno właśnie o to chodzi, trochę przegapiłam ten sezon, ale nic straconego, kiedyś nadrobię :)
Usuńmam na niego ogromną ochotę i chyba g zdecyduję się go sobie na lato kupić :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się świetnie u Ciebie sprawdzi :)
Usuńlekka konsystencja jest idealna na lato :D
OdpowiedzUsuńMam tej marki krem pod oczy - tego kremiku niestety nie miałam możliwości jeszcze poznać a szkoda bo wydaje się być dobry. =)
OdpowiedzUsuńoj próbeczkę bym chciała;D
OdpowiedzUsuńLubię takie lekkie formuły pod makijaż :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, w lecie trzeba się więcej maziać :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o marce :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o marce :)
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze oferty marki Origins, ale ta pomarańczowa seria wzbudza we mnie bardzo pozytywne skojarzenia (kojarzy mi się z pomarańczową serią Clarins, którą uwielbiam) :)
OdpowiedzUsuńOpakowanie kremu podobne do Siarkowej Mocy :)
OdpowiedzUsuńidealny krem na lato :)
OdpowiedzUsuńKrem szczególnie zwrócił moją uwagę ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam go :D, jego zapach i konsystencja jest cudowna. Świetnie się sprawdza na upały no i rzeczywiście chwila moment i już się wchłoną :).
OdpowiedzUsuńUwielbiam krem pod oczy z tej serii i myślę, że z tym też bym się polubiła. Ogólnie kosmetyki Origins jeszcze ani razu mnie nie zawiodły i bardzo chętnie po nie sięgam :)
OdpowiedzUsuńojoj ale bym go chciała czuć na skórze;D
OdpowiedzUsuńMam suchą skórę, więc mógłby być dla mnie zbyt lekki ;)
OdpowiedzUsuńczyli pod niego musiałabym zastosować chociaż serum,ale dobrze,że daje efekt rozświetlenia
OdpowiedzUsuńIdealny krem na lato. Wpisuję go na swoją listę.
OdpowiedzUsuń:*
nie znam nie znam, a to chyba błąd :)
OdpowiedzUsuńChetnie bym go wypróbowała na własnej skórze :)
OdpowiedzUsuń